home

Home

emoji_events

Ranking

forum

Forum

event

Mecze

account_circle

Logowanie

 
Artur Hnida: Panthers Wrocław wyróżniają się na tle innych klubów [WYWIAD] 1 rok temu | 27.04.2023, 16:42
Artur Hnida: Panthers Wrocław wyróżniają się na tle innych klubów [WYWIAD]

Najnowszy transfer Panthers Wrocław nie dotyczy żadnego zawodnika, ale i tak można nazwać go przełomowym. Do zespołu dołączyła prawdziwa legenda wrocławskiej sceny sportowej – Artur Hnida. Kiedyś koszykarz Śląska Wrocław, z którym na początku lat 90. dwukrotnie sięgał po mistrzostwo Polski, a od 28 lat doskonały fizjoterapeuta – najpierw w Śląsku, gdzie święcił największe sukcesy w złotej erze klubu, następnie w Gwardii i Volley Wrocław, a od tego sezonu w barwach Panthers Wrocław.

Artur Hnida został szefem zespołu fizjoterapeutów w Panthers Wrocław. Na Stadionie Olimpijskim – a więc w siedzibie drużyny – będzie prowadził klubowy gabinet fizjoterapii otwarty dla wszystkich zawodników. Zdaniem władz Panthers to ogromny krok naprzód dla całej organizacji i kluczowy projekt w kontekście rozwoju klubu. Co przekonało specjalistę z tak potężnym doświadczeniem i renomą do zmiany klubowych barw? Na czym będzie polegać jego praca we wrocławskiej organizacji? I jak wielkie wyzwanie stanowi „przestawienie się” z siatkówki i koszykówki na futbol amerykański i inne dyscypliny, które uprawiają „Pantery”?

Filip Skalski: Co Cię przekonało, aby dołączyć do Panthers Wrocław?

Artur Hnida: Przede wszystkim wizja. Początkowo propozycja Panthers Wrocław była dla mnie bardzo zaskakująca, bo w tamtym momencie nie byłem na etapie poszukiwania zmian. Po kilkunastu latach w Volleyu czułem się jednak spełniony i podświadomie wiedziałem, że potrzebuję nowych wyzwań. Chęć lekkiej zmiany wówczas dopiero zaczynała we mnie kiełkować, więc propozycja Panthers pojawiła się w bardzo trafionym momencie. Muszę przyznać, że na początku byłem nastawiony nieco sceptycznie – całą karierę byłem związany ze sportami halowymi, a tu nagle miałbym mieć do czynienia z dyscypliną dla mnie nietypową – futbolem amerykańskim. Podszedłem więc do tego z lekkim uśmiechem, ale gdy spotkałem się z prezesem Michałem Latosiem i zaczęliśmy rozmawiać, udało mu się wzbudzić we mnie duże zainteresowanie. Stwierdziłem, że chciałbym być częścią tej organizacji. Jego wizja bardzo mi się podobała, a rozmowy były konkretne. Dla mnie osobiście to ogromna zmiana.

Jakie wrażenie sprawia na Tobie organizacja Panthers Wrocław? Czym różni się od Śląska, Gwardii czy Volleya?


Mam to szczęście, że zawsze pracowałem w czołowych klubach i wszystkie były z Wrocławia. Profesjonalne organizacje prowadzi się podobnie, różnica polega na tym, że Panthers Wrocław to klub sportów amerykańskich z ogromną liczbą zawodników. Wszystko na miejscu funkcjonuje jednak równie sprawnie co w koszykówce czy siatkówce. Organizacja sprawia bardzo pozytywne wrażenie oraz wyróżnia się świetną energią i mnóstwem entuzjazmu. Decyzje podejmuje się tu szybko i równie szybko przechodzi do ich realizacji. Ta energia jest zaraźliwa i wyróżnia się na tle innych klubów, a do tego jest spójna z moim podejściem.

Jak będzie wyglądać Twoja praca w zespole?

Będę obecny na każdym meczu Panthers – zarówno domowym, jak i wyjazdowym. Moim zadaniem jest opieka nad zawodnikami. Dla jednego człowieka tej pracy z pewnością będzie zbyt dużo, dlatego pomagać będą mi fizjoterapeuci z GO ON Clinic. Osobiście jeżeli w coś wchodzę to z pełnym zaangażowaniem, nie uznaję półśrodków. Życzę sobie jednak, abym był „bezrobotny”, bo to będzie oznaczać, że zespół jest zdrowy. Zależy mi na tym, aby trenerzy zawsze mieli do dyspozycji jak największą liczbę zdrowych zawodników, ponieważ w tym tkwi siła każdego zespołu. W przypadku kontuzji będę starać się jak najszybciej przywracać zawodników do pełni sił. Czuję się odpowiedzialny za wszystkich moich podopiecznych, dlatego będę dla nich zawsze dostępny. W tym celu na Stadionie Olimpijskim powstał w pełni wyposażony klubowy gabinet, który będzie służyć zawodnikom wszystkich sekcji.

Przez całą karierę byłeś związany z koszykówką i siatkówką. W Panthers Wrocław będziesz pracować przede wszystkim z graczami futbolu amerykańskiego, Czy to duża różnica z perspektywy fizjoterapeuty?

Z pewnością – to inne urazy. Każdy sport ma swoją specyfikę, w tym również specyfikę kontuzji. W futbolu amerykańskim jest bardzo dużo kontaktu fizycznego, którego w ogóle nie ma np. w siatkówce. Na boisku nieustannie zderza się ze sobą 22 silnych facetów – tu może zdarzyć się dosłownie wszystko. Sam będę również dopiero uczył się tego sportu. Wiem jednak, że zawsze mogę liczyć na cenne uwagi ze strony sztabu szkoleniowego. Specyfika sportu na pewno jest inna niż w moich dotychczasowych klubach, ale jako fizjoterapeuta z niemal 30-letnim doświadczeniem zrobię wszystko, żeby temu sprostać.

Tak samo będzie z ultimate frisbee, softballem i lacrosse?

Tak, choć w moim prywatnym gabinecie już współpracowałem z zawodnikami ultimate. Przerobiłem setki pacjentów z różnymi urazami, dlatego nie brakuje mi doświadczenia przy najróżniejszych kontuzjach. Jako klub będziemy starali się objąć zawodników wszystkich naszych sekcji najbardziej profesjonalną opieką medyczną.

W poprzednich klubach pracowałeś z kilkunastoma lub kilkudziesięcioma osobami. Cała organizacja Panthers Wrocław liczy niemal 350 zawodników. Jak poradzisz sobie z taką skalą?

Z pewnością kluczowa jest profilaktyka. Będę współpracować również ze specjalistami z GO ON Clinic, co znacznie ułatwi mi pracę, ponieważ jeden fizjoterapeuta fizycznie nie jest w stanie obsłużyć tylu graczy. To również specjaliści z wielką wiedzą i doświadczeniem, z którymi jestem w stałym kontakcie. Korzystamy z możliwości technicznych GO ON – poważne i długotrwałe leczenie będzie odbywać się właśnie w ich klinice. Pierwsza linia frontu to zawsze jednak fizjoterapeuta, który jest na treningu czy w gabinecie – tak jest w każdym klubie. To on podejmuje decyzje, czy będzie działać sam, czy potrzebuje wsparcia. Będziemy pracować właśnie w taki sposób i z tego powodu fizjoterapeuta, który jest stale przy zespole, to tak cenna osoba. To on może podjąć decyzję od razu.

Czy do tej pory śledziłeś poczynania Panthers?

Śledziłem jedynie wyniki. Bardzo mocno angażuję się w to co robię, dlatego jestem bardzo zapracowanym człowiekiem i niewiele czasu pozostaje mi na inne aktywności. W najbliższej przyszłości chcę jednak lepiej poznać całą organizację, jak i sam sport. W końcu od teraz będę obecny na każdym meczu.

Byłeś częścią koszykarskiego Śląska w jego złotej erze. Czy rywalizacja w lidze europejskiej przywodzi Ci na myśl dawne występy WKSu w Eurolidze?

Jak najbardziej. Jeśli gra się w lidze krajowej i po raz enty jedzie się do tego samego miasta, tej samej hali, tego samego hotelu, a nawet tego samego pokoju – to powszednieje. Gra w europejskich pucharach zawsze była wisienką na torcie dla całej rywalizacji i przysłowiową „zmianą tapety”. To coś zupełnie innego, całkiem inne emocje. I faktycznie, pracując z koszykarzami, osiągnęliśmy bardzo dużo w tych rozgrywkach. To były długie wyjazdy, często nawet loty. W siatkówce też był okres występów w Champions League. To zawsze było dodatkowym wyzwaniem, nowym bodźcem do działania. Jak dowiedziałem się, że Panthers Wrocław to zespół grający w zasadzie wyłącznie w rozgrywkach European League of Football, to moja chęć związania się z tym klubem tylko się zaostrzyła. To właśnie jest najfajniejsze – mamy dużo zawodników importowanych, samą śmietankę znakomitych polskich graczy i zespół na bardzo wysokim poziomie. Bycie członkiem takiego klubu jest wyzwaniem, któremu chcę sprostać. Bardzo cieszę się, że będziemy grali na arenie międzynarodowej i będziemy reprezentowali na niej Polskę. Wierzę, że z sukcesami – marzy mi się, aby do kolekcji moich medali dołożyć również pierścień za wygranie europejskiej ligi futbolu amerykańskiego. Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie dojdziemy do finału i zawalczymy w nim o mistrzostwo.

Które sportowe sukcesy najlepiej wspominasz? Co chciałbyś osiągnąć z Panthers Wrocław?

Pierwszy medal zawsze smakuje najlepiej. Mam na myśli nieoczekiwany tytuł mistrza Polski, który zdobyliśmy ze Śląskiem w sezonie 95/96 – nikt na nas nie liczył, a wygraliśmy. To była złota dekada Śląska i okres niemal samych mistrzostw Polski. W siatkówce miałem z kolei zaszczyt zdobyć srebrny medal, to największy sukces w historii wrocławskiej drużyny. Pamiętam również niespodziewane zwycięstwo na Uniwersjadzie w 2007 roku. Choć jestem skromnym człowiekiem, nie ukrywam, że teraz mam nadzieję odnieść wielkie sukcesy wspólnie z futbolistami Panthers Wrocław.
Udostępnij
 
© SPORTIGIO 2024